niedziela, 12 lutego 2017

Od Veeny

Po dołączeniu do watahy czułam się samotna nadal brakowało mi mojego przyjaciela Rancoma. Po błąkaniu się po terenach watahy nie wiedziałam co robić nie miałam ochoty na nic. Jedynie co mi chodziła po głowie to śmierć. Już chciałam to zrobić, stałam nad przepaścią, ale nie mogłam tego zrobić, nie wiedziałam czemu. Wiec położyłam się pod drzewem i patrzałam jak się bawią się dwa małe jelonki po chwili uciekły zastanawiało mnie czemu, niebawem się dowiedziałam. To był on Rancom nie wiedziałam co zrobić ale postanowiłam zostać tam gdzie jestem, pomyślałam że może mnie nie pamiętać, ale to na nic. Zauważył mnie wiec podbiegł do mnie i zaczęliśmy rozmawiać.
- Veena to ty? - zapytał się.
- Tak to ja - odpowiedziałam.
- Nie wierzę ze cię znalazłem. - powiedział z podnieceniem.
- Ale to coś cię zabrało, powinieneś nie żyć jak wtedy uciekłeś.- odparłam nie wierząc już we własne szczęście.
- Nie. Uciekłem, to coś po chwili upuściło mnie i samo zwiało.-wytłumaczył.
- Ale jak? Czemu cię upuściła? - zapytałam się zdziwiona.
- Sam nie wiem chyba się czegoś wystraszyło- odpowiedział.
- Dobra, później mi odpowiesz. Teraz chodźmy się przebiec - wyrwałam.
Pobiegliśmy na plaże tęczowych chmur. Potem nad wodospad. Dałam Rancomowi umiejętność oddychania pod wodą, a potem skoczyliśmy z wodospadu bez żadnego strachu.

Rancom?