Azzai pod wpływem pchnięcia lekko się zachwiała, po czym dała radę utrzymać się w pionie.
- J-jasne. – próbowała dojść do siebie.
Otrzepałem się i ponownie położyłem spać. Azzai położyła mi łapę na czole. Usłyszałem, jak szepcze, o moim rozpalonym czole. Minęło trochę, gdy się tak kręciłem na wszystkie strony z powodu dreszczy i bólu głowy, ale w końcu udało mi się zasnąć.
*we śnie*
Scena z przeszłości. Lał jesienny deszcz, a ja jeszcze jako szczeniak siedziałem samotnie pod łysym drzewem. Płakałem po cichu. Moje futro przemokło od deszczu, a ja trząsłem się z zimna, wpatrując się w trawę.
- Dlaczego jestem zupełnie sam? Dlaczego nie ma przy mnie nikogo? – myślałem ze łzami lecącymi mi po polikach. Przechodziły mnie dreszcze. – Czy to moja wina? Ja tylko chcę mieć rodzinę…
Szczeniak, który tak bardzo pragnął rodziny. Pragnął opieki i czułości, której nigdy nie doświadczył, nie będzie szczęśliwym wilkiem w przyszłości.
- Nie chcę być samotny… - położyłem się i skuliłem. – Proszę… niech mnie ktoś przytuli…
*w realnym świecie*
Obudziłem się gwałtownie. Mój oddech był ciężki, a zarazem szybki. Wpatrywałem się chwilę w podłogę. Spojrzałem na niebo za jaskinią. Panowała noc i padał deszcz. Obróciłem się, szukając wzrokiem Azzy. Leżała niedaleko mnie. Położyłem łapę na głowie. Jak to możliwe, że ten koszmar jeszcze mnie dręczy?
- Cho***a. – szepnąłem do siebie.
Musiałem długo spać. Jeszcze za nim się położyłem, było popołudnie. Usiadłem na skraju wejścia do jaskini. Krople deszczu delikatnie chlapały moją twarz. Patrzyłem w dal, za nocną mgłę rozmyślając nad zdarzeniami z przeszłości. Moje rany zaczęły znowu boleć podobnie jak głowa.
- Eh.. – położyłem uszy z bólu.
Po chwili tak jak we śnie skuliłem się, przykrywając się moim cienistym ogonem. Patrzyłem jeszcze przez chwilę w dal z zamyśleniem, po czym znowu zasnąłem. Nienawidzę snów o mojej przeszłości. Po nich moje zmysły tępieją, a ja sam staję się rozkojarzony, co skłania mnie do przemyśleń. Zasnąłem.
Azzai? ;3