sobota, 25 marca 2017

Od Ferox'a

Szedłem przez tereny watahy. Dziś pogoda była wyjątkowo ładna. Nawet mgła, zdawała się jakaś rzadsza. Słońce przyjemnie grzało. Po niebie płynęły białe obłoczki, tworzące różne kształty. Kilka z nich złączyło się pozostawiając między sobą małą dziurkę wyglądającą jak serce.


~ Sileverze by się spodobało... ~ pomyślałem. 
Nagle dobiegło do mnie wycie o pomoc. Sily... Popędziłem w tamtą stronę najszybciej jak mogłem. Drogę zagrodził mi czarny basior. Wyższy ode mnie o głowę. Wbił we mnie swoje zielone ślepia, a kolce na jego grzbiecie lekko zalśniły.
- Kim jesteś?! - warknąłem - Obecnie znajdujesz się na terenach Watahy Srebrzystej Mgły i podlegasz moim rozkazom!
Ten jedynie zaśmiał się i spojrzał ma mnie z góry. Musiałem pomóc Silce... on jednak skutecznie zagradzał mi przejście. Nie wytrzymałem, nie miałem wyboru... zaatakowałem go. Nieudolnie próbowałem oddawać w jego stronę ciosy, sprawiać mu ból w każdy możliwy sposób. On jednak zdawał się nic sobie z tego nie robić. Zabawiał się mną, z wrednym uśmiechem blokował moje ruchy i zadawał kolejne ciosy. W końcu powalił mnie na ziemię przytrzymując mnie jedną łapą. Usiłowałem się podnieść, jednak w jego potężnej łapie było za wiele siły. Właściwie co ja sobie myślałem? Nigdy nie walczyłem, nie nadawałem się do tego. Nie lubiłem sprawiać bólu, ani zabijać. Przez całe moje życie, nawet małego królika nie tknąłem.
- Oj przestań Roksu, ona cię nie kocha. - zaśmiał się ów basior - Sama tak powiedziała.
- Łżesz! - krzyknąłem, próbując wstać.
- A skąd, mogę ci nawet pokazać.
Warknąłem, robiąc groźną minę w jego stronę. Ten jednak znów się zaśmiał. Tym razem cicho, jakby nie do końca pewnie. Utworzył w powietrzu małą kulę. Widziałem w niej postać Silevery.
(żeby wszystko było jasne: "Silevera" to tak naprawdę tylko iluzja, która jest iluzjonistyczną iluzją, ale załóżmy, że Feroks myśli, iż jest ona tą prawdziwą.)
- O co chodzi Waru? - mruknęła.
Nawet na mnie nie spojrzała, nie zauważyła mnie!
- O tego lalusia. Powiedz mu, co o nim sądzisz, mi nie chce wierzyć. - mruknął.
Warknąłem w jego stronę. "Lalusia"? Wypraszam sobie!
- Sila? - spytałem nieśmiało. Właściwie nie wiem dlaczego i po co.
- Ferox? Czemu leżysz na ziemi? Nie potrafisz się obronić, to żałosne... nie chcę basiora, który mnie nie obroni.
- Ale... o czym ty mówisz? - oczy mi się zaszkliły.
- Że z nami koniec! - krzyknęła, po czym jej wizerunek wraz z kulą zniknęły.
Wilk trzymający mnie pod łapą, drugą z nich wyczarował dziwny słoik i rozbił go na ziemi. Nastąpiła we mnie zmiana, a z rozbitego słoika wyleciał dziwny, czarny dym, który te zmianę miał przyspieszyć. Wleciał we mnie i osiadł na sercu. Moje szafirowe oczy znacznie wyblakły. Stały się pastelowo-błękitne. Basior mnie puścił. Podniosłem się. Grzywka opadła mi na czoło, lecz nie poprawiłem jej. Oklapła. Nie była już tak puchata i mglista jak wcześniej. Teraz dokładnie było widać każdej jej pasmo. To samo stało się z ogonem. Nie byłem tym samym Ferox'em to wcześniej. Już nie...

Silevera? 
Przepraszam, że tak długo nie pisałam...
nie gniewaj się, potrzebowałam tego.